- Masz mnie - uśmiechnął się słodko.
- To miłe, ale my w ogóle się nie znamy - zaśmiałam się i upiłam łyka mojej ukochanej latte.
- Właśnie się poznajemy - puścił mi oczko na co się zaśmiałam. Siedzieliśmy tak jeszcze przez jakieś 15 minut. Muszę przyznać że bardzo miło spędziłam czas z Harry'm, przez chwilę zapomniałam o Math'cie. Po powrocie do domu już nie płakałam. Mój żal i smutek zamienił się w złość. Nie rozumiem jak mogłam płakać przez takiego dupka jak Math.
**
Cały dzisiejszy dzień spędziłam na leżeniu przed telewizorem i oglądaniem jakiś durnych Brazylijskich seriali. Moi rodzice są w Waszyngtonie na jakiejś delegacji. Wracają dopiero w poniedziałek, przyzwyczaiłam się już do ich prawie codziennej nieobecności.
Usłyszałam dźwięk mojego telefonu. Math. Postanowiłam odebrać. Ciekawe co ma mi do powiedzenia...
- Jess? - zapytał, tak, jakby nie wierzył że odebrałam telefon.
- Taa, co chcesz? - zapytałam oschle.
- Przepraszam cie! Nie chciałem tego zrobić, wróć do mnie proszę!
- Nie rób z siebie idioty. Nie chciałeś tego zrobić? Ale to zrobiłeś! - krzyknęłam wściekła
- Błagam, wróć do mnie! - nie dawał za wygraną.
- Muszę kończyć pa - zaśmiałam się wrednie i rozłączyłam się.
**
Cały mój weekend wyglądał tak samo. Siedziałam znudzona przed telewizorem. Pisałam trochę z Harry'm i uczyłam się na sprawdzian z którego nie chciałam dostać kolejnej pały.
Dziś poniedziałek, nie wiem jak wytrzymam patrząc na moje "przyjaciółki" i byłego chłopaka. Dwie pierwsze lekcje ciągnęły się niemiłosiernie. Cały czas czułam na sobie wzrok całej klasy. Może dlatego że usiadłam w zupełnie innym miejscu niż zwykle? Zawsze siedziałam z Math'em i dziewczynami w samym centrum klasy. Teraz pod oknem, na samym końcu pomieszczenia. Matma i angielski - według mnie najgorsze przedmioty, już minęły. Teraz pora na lunch. Kolejna samotna godzina, tyle że na stołówce. Weszłam do ogromnego pomieszczenia z wieloma stolikami. Podeszłam do mini barku i kupiłam sałatkę owocową. Dopiero teraz przyjrzałam się stołówce. Zawsze siadałam ze znajomymi przy największym stoliku. Nie przeszkadzało nam że wszyscy się na nas gapili, lubiłam to. Moim starzy znajomi siedzieli tam gdzie zwykle, minęłam ich pewnym krokiem i usiadłam na końcu sali.
- Hej. Może zjesz ze mną i moimi znajomymi? - podniosłam głowę i zauważyłam uśmiechniętego od uch do ucha Harry'ego.
- To miłe, ale nie chce wam przeszkadzać - wymusiłam uśmiech.
- No chodź będzie miło! - zaśmiał się i pociągnął mnie do swojego stolika. - Jessica, oto Chris, Olivia i Scarlet - powiedział pokazując na trzy osoby przy stole.
- Cześć, miło was poznać - ponownie wymusiłam uśmiech.
- Ciebie również, jestem Chris - powiedział brunet z czekoladowymi oczami, całkiem przystojny, ale nie w moim typie...
- Ja jestem Olivia, mów mi Liv lub Oli - posłała mi uśmiech niska blondynka i ciemno niebieskimi oczami.
- Scarlet, dla przyjaciół Sky - posłała mi uśmiech szczupła brunetka, nie wiem czemu jej uśmiech nie był taki jak reszty, był wymuszony. W sumie nie dziwi mnie to, pewnie mnie kojarzy i wie z kim się przyjaźniłam i jaka byłam, ale chce to zmienić. Usiadłam pomiędzy Harry'm i Liv, nie mówiłam zbyt wiele, przysłuchiwałam się tylko rozmową znajomych Harry'ego.
- Co o tym sądzisz Jessica? - usłyszałam wesoły głos Liv.
- C-co? - jeśli mam być szczera to nie słuchałam dziewczyny, myślami byłam gdzieś indziej...
- Pytałam, czy chcesz iść ze mną i Sky na zakupy, chłopaki będą wtedy załatwiać jakieś swoje sprawy - zaśmiała się Oli, dziewczyna jest cały czas taka wesoła, ja bym tak nie umiała.
- Chętnie - posłałam jej miły uśmiech. Długo zastanawiałam się nad tym czy z nimi iść. Muszę w końcu coś robić i zapomnieć o starych znajomych. Liv i Sky wydają się bardzo fajne, bardzo chętnie spędzę z nimi wolny czas.
- Super! No to dzisiaj o 17.00 w galerii! - krzyknęła wesoła. Jest bardzo wesołą osobą. Zastanawia mnie tylko Sky wydaję się taka...hmm...inna, a może mam tylko jakieś zwidy.
Podczas tej rozmowy czułam na sobie wzrok Math'a i Alex, Hannah miała to chyba gdzieś...Nie wiem nie interesuje mnie to...
**
Skończyłam lekcje o 15.00. Weszłam do domu i pierwsze co rzuciło mi się w oczy to mała karteczka na drzwiach od lodówki.
Jessico!
Niestety musieliśmy pilnie wyjechać. Bardzo nam przykro
że nie mogliśmy się spotkać. Niestety obowiązki wzywają.
W lodówce masz pyszny obiadek na kilka dni. Wrócimy za jakiś tydzień.
Całuski. Mama i tata.
Treść tego "listu" wcale mnie nie zdziwiła, przyzwyczaiłam się już do tego. Odłożyłam kartkę na stół i spojrzałam co mama "ugotowała". Krewetki. Ach te ich ekskluzywne dania. Wyciągnęłam z zamrażarki pizze którą włożyłam do piekarnika. Po pięciu minutach była gotowa. Zjadłam dwa kawałki mojego ulubionego jedzenia i poszłam do łazienki wziąć szybki prysznic i ubrać się w świeże CIUCHY. Spięłam włosy w wysokiego kucyka i odnowiłam makijaż. Po jakiś 10 minut znalazłam się w umówionym miejscu. Zobaczyłam Sky czekającą pod KFC. Miała na sobie czarną, skórzaną ramoneskę, biały t-shirt z logiem jakiegoś zespołu, jeansowe spodenki i kremowe converse. Nie wiedziałam że ma taki styl, w szkole wyglądała bardziej...spokojnie?
- Cześć - posłałam jej uśmiech który odwzajemniła. Tym razem wydawała się bardziej szczera.
- Hej, Liv nie przyszła z tobą ? - zdziwiła się.
- Nie, szłam sama - powiedziałam lekko zdziwiona. Nagle zauważyłyśmy biegnącą do nas Olivie. Ubrana była w lekką sukienkę w kwiaty, kremowy sweterek i miodowe czółenka na koturnie. Wyglądała przeuroczo.
- Strasznie przepraszam za spóźnienie, zagadałam się z Chrisem - zaśmiała się.
- Bylibyście cudowną parą - uśmiechnęła się Sky.
- Taak, ale dobrze wiesz że Chris jest gejem - zasmuciła się.
- Chris jest gejem ? - zdziwiłam się. To było szokujące.
- Niestety. Czemu tacy fajni chłopcy muszą być zajęci albo są gejami?! - wkurzyła się
- Harry jest wolny - uśmiechnęła się Sky. Przy rozmowie o chłopaku Scarlet robiła się bardziej wesoła.
- Sky, nie chce być nie miła, ale nie masz u niego zbytnio szans - powiedziała z żalem Liv.
- Przecież wiem - westchnęła brunetka.
- Ale....Jess ma - zakrztusiłam się kawą którą właśnie piłam.
- Co?! Nie! - zaśmiałam się.
- Przecież widać jak na ciebie patrzy - powiedziała Sky, zdziwiłam się na jej słowa...Ja i Harry? Nie. Nic już nie powiedziałam tylko śmiałam się ze słów dziewczyn.
- Cześć - posłałam jej uśmiech który odwzajemniła. Tym razem wydawała się bardziej szczera.
- Hej, Liv nie przyszła z tobą ? - zdziwiła się.
- Nie, szłam sama - powiedziałam lekko zdziwiona. Nagle zauważyłyśmy biegnącą do nas Olivie. Ubrana była w lekką sukienkę w kwiaty, kremowy sweterek i miodowe czółenka na koturnie. Wyglądała przeuroczo.
- Strasznie przepraszam za spóźnienie, zagadałam się z Chrisem - zaśmiała się.
- Bylibyście cudowną parą - uśmiechnęła się Sky.
- Taak, ale dobrze wiesz że Chris jest gejem - zasmuciła się.
- Chris jest gejem ? - zdziwiłam się. To było szokujące.
- Niestety. Czemu tacy fajni chłopcy muszą być zajęci albo są gejami?! - wkurzyła się
- Harry jest wolny - uśmiechnęła się Sky. Przy rozmowie o chłopaku Scarlet robiła się bardziej wesoła.
- Sky, nie chce być nie miła, ale nie masz u niego zbytnio szans - powiedziała z żalem Liv.
- Przecież wiem - westchnęła brunetka.
- Ale....Jess ma - zakrztusiłam się kawą którą właśnie piłam.
- Co?! Nie! - zaśmiałam się.
- Przecież widać jak na ciebie patrzy - powiedziała Sky, zdziwiłam się na jej słowa...Ja i Harry? Nie. Nic już nie powiedziałam tylko śmiałam się ze słów dziewczyn.
*****************************************************************
Oto czwarty rozdział ^^
Bardzo miło mi się go pisało. Jess ma nowych przyjaciół? Co o nich sądzicie?
Co myślicie o słowach Sky i Liv? Piszcie w komentarzach!
CZYTASZ=KOMENTUJESZ=MOTYWUJESZ